glassini.pl

blog lifestyle – moda, uroda, dom, praca, zdrowie

Lifestyle

Czy sex maszyny są bezpieczne?

Sex maszyny mogą wyglądać naprawdę groźnie: są metalowe, kanciaste, a w czasie pracy potrafią całkiem mocno hałasować. Dildo umieszczone na metalowym wysięgniku prezentuje się nienaturalnie i groźnie. Świadomość, że ten pozbawiony uczuć mechanizm będzie wpychał w nasze ciało dildo, rodzi skojarzenia z torturami. I jest to skojarzenie jak najbardziej uzasadnione i trafne: maszyny do seksu to narzędzia do pozorowania tortur. Są one jednym z podstawowych elementów wyposażenia każdego fana BDSM. Choć wyglądają groźnie, to można ich używać całkowicie bezpiecznie.

Pomimo dość upiornej prezencji sex maszyny nie powinny stwarzać żadnych zagrożeń dla zdrowia i życia użytkownika. Nie ma co do tego wątpliwości doradca klienta z sex shopu online Afrodyta– Maszyny do seksu są równie bezpieczne, jak każde inne urządzenie mechaniczne, pod warunkiem, że użytkujemy je zgodnie z przeznaczeniem. Tym, co może być niepokojące w przypadku każdej maszyny, jest brak emocji i niezmordowana powtarzalność działania, do którego została zbudowana. Zadaniem sex maszyny jest wykonywanie w odpowiednim tempie ruchów posuwisto-zwrotnych o określonym zasięgu i w odpowiednim tempie. W seansach BDSM jest często używana do penetracji związanego partnera czy partnerki. Jeżeli w takiej sytuacji dominująca osoba, która odpowiada za obsługę maszyny, nie dopilnuje na przykład właściwego nawilżenia dilda, może stworzyć duże zagrożenie dla osoby penetrowanej. Podobnie groźne może być niewłaściwe ustawienie głębokości penetracji.

Skrępowany partner, penetrowany z użyciem sex maszyny w niedwuznaczny sposób kojarzy się z dominacją. Jednak należy pamiętać, że każdy rodzaj aktywności seksualnej jest grą o władzę, o realizację własnych pragnień i namiętności. 

Gry o władzę i dominację

Relacje erotyczne są szczególnym rodzajem spektaklu – niezwykle intensywnego i pełnego gwałtownych emocji. Już od pierwszego spotkania zaczyna się specyficzna gra pozorów. W klasycznej wersji kobiety grają rolę niezainteresowanych i niedostępnych. W ten sposób pobudzają mężczyzn do działania, do pełniejszego zaprezentowania swoich zalet. Niekiedy role ulegają odwróceniu: to kobieta może być stroną aktywną i dominującą. Techniki uwodzenia bazują na odgrywaniu serii różnych ról, których celem jest zwrócenie na siebie uwagi, wywołanie pożądania i jego eskalacja.

Gdy aktorzy przenoszą się do sypialni, gra staje się jeszcze intensywniejsza i bardziej namiętna. Zazwyczaj działamy spontanicznie, bez wcześniej przygotowanego scenariusza. A przynajmniej tak nam się wydaje, bo w istocie nie przestajemy grać ról, które uznajemy za najbardziej skuteczne. Jedni potrzebują poczuć zwierzęcą siłę i namiętność, inni oczekują subtelności i taktu. Nie zawsze potrafimy właściwie odczytać intencje i potrzeby partnera. Dowodem na niedostatki empatii i wyobraźni jest kuriozalne przekonanie wielu „prawdziwych mężczyzn”, że kobiece „nie” znaczy „tak”. Błędy w rozumieniu zachowań partnera mogą prowadzić do fatalnych następstw, z gwałtem włącznie. To, co zazwyczaj jest totalną improwizacją, w przypadku BDSM musi znajdować się pod pełną kontrolą. To jedna z niewielu odmian seksu, w której role są jasno rozpisane.

Rozkosze igrania z bólem i poniżeniem

Igranie z niebezpieczeństwem, balansowanie na granicy między inscenizacją okrucieństwa i realnym okrucieństwem, jest źródłem prawdziwej rozkoszy dla amatorów BDSM. Do tego celu doskonale nadają się sex maszyny. Ich nieco toporna forma, ukazująca niezabudowany mechanizm, nie jest przypadkowa: to całkowicie zamierzona kreacja, mająca podkreślić bezduszność mechanizmu. Świadomość, że „kochamy się” z nieludzkim automatem silnie działa na wyobraźnię i wprawia w stan silnej ekscytacji. 

Maszyny do seksu można wykorzystywać jako samodzielne „narzędzia tortur”. Wystarczy krzesło i kawałek liny (albo zerwana z partnera bielizna), żeby skrępować osobę uległą i zainstalować w jej ciele mechanicznie poruszane dildo. To wersja minimalistyczna. Na bardziej rozbudowane dekoracje możemy liczyć w renomowanych salonach BDSM. Wykorzystują one klatki, dyby, stoły operacyjne i fotele ginekologiczne. Chodzi o to, aby zaaranżować realistyczny seans zabiegu chirurgicznego czy sesję tortur, w czasie których osoba dominująca ma pełną, niczym nieograniczoną kontrolę nad uległym partnerem. Jednak należy pamiętać, że pomimo realistycznych rekwizytów, to tylko spektakl. 

Zasada SSC 

Bicie, poniżanie, znęcanie się fizyczne i psychiczne to nie BDSM, tylko przemoc i okrucieństwo – nie alternatywna odmiana seksu, lecz patologia. W BDSM pierwszorzędne znaczenie ma zasada SSC, czyli Safe, Sane and Consensual. Wszystko, co dzieje się w czasie seansu, powinno być bezpieczne, zdrowe i odbywać się za obopólną zgodą. Dotyczy to użycia wszystkich akcesoriów, które składają się na klasyczne zestawy do BDSM, czyli kajdanek, sznurów do krępowania, pejczy, knebli, masek, szczypiec czy haków.

Zasada SSC jest szczególnie ważna w przypadku użycia sex maszyn. Osoba uległa nie tylko nie może się bronić, ale też jest zdana na wszelkie konsekwencje niewłaściwego działania maszyny. Dlatego, zanim rozpoczniemy seans, powinniśmy ustalić jego przebieg, orientacyjny czas trwania i sposób komunikacji. Osoba, która nie może się samodzielnie poruszać, a do tego często jest zakneblowana, ma duży problem z przekazywaniem, co się z nią aktualnie dzieje. Dlatego konieczny jest podwójny kod, gest i skojarzone z nim słowo, które będzie bezwarunkowym nakazem natychmiastowego przerwania seansu.

Przed właściwym użyciem powinniśmy przetestować na różne sposoby działanie maszyny do seksu. Nie można dopuścić do sytuacji, w której coś pójdzie nie tak, a my nie będziemy wiedzieli, jak natychmiast wyłączyć urządzenie. Należy też starannie dobrać akcesoria i ustalić, które z nich zostaną użyte. Jeżeli nie mieliśmy wcześniej doświadczeń z sex maszynami, to „pierwszy raz” powinien odbyć się bez krępowania i dodatkowych akcesoriów. Warto przećwiczyć różne opcje ustawienia ciała i sex maszyny. Choć brzmi nudno, to wcale takie nie jest. Powstrzymywanie się przed pójściem na całość, zaostrza apetyt przed właściwym seansem. Zminimalizujemy też ryzyko, że zamiast spodziewanej rozkoszy nabawimy się poważnej kontuzji czy zostaniemy na serio upokorzeni.